Z powodu wyżej wymienionej choroby jajek w tym roku będzie znacznie mniej.
Najpierw była opryszczka, po której wyglądałam jak ofiara przemocy domowej. Potem natychmiast przyplątał się taki katar, że smarkatkałam nawet w papierowe ręczniki. A w końcu dopadła mnie chrypa i czułam się jak zardzewiały klawikord.
No i jak w takich warunkach myśleć o pisankach?
Opornie i bez zapału przygotowałam materiały, dokupiłam trochę nowości i nawet zagruntowałam styropian - niestety - takiej pustki w głowie jeszcze nie miałam.
Ruszyły mnie dopiero kafelki. Czeka mnie remont łazienki, ale póki co to nie widać go nawet na horyzoncie, więc postanowiłam ją trochę rozweselić.
Poprosiłam moją córkę Joasię o przywiezienie paru kafelków, które zostały jej z remontu i w końcu zabrałam się do roboty.
Kafelki są kremowe, więc nie malowałam ich żadną farbą podkładową,tylko kleiłam wzorki bezpośrednio. Potem je porządnie wykończyłam lakierem jachtowym i przykleiłam do paneli w łazience kropelką. Dobrze, że mi Joasia powiedziała, żeby spód lekko napuścić lakierem. Klej wtedy nie wsiąknie w terakotę i mocno trzyma.
A tak te śliczne kiciusie wyglądają na ścianie:
Z takich kafelków można też zrobić podkładki pod kubki, bo lakier jachtowy jest wyjątkowo trwały i tworzy dość grubą, ładnie błyszczącą powierzchnię. Tylko spód trzeba podkleić filcem, żeby nie rysować stołu.
Podoba mi się ten pomysł, więc wrócę do niego po świętach i przygotuję kilka zestawów urodzinkowych.
A jajka w końcu doczekały się swojej kolejki. Najpierw te małe, żeby było z głowy.
Zrobione są na długich patyczkach, żeby można było powtykać je w doniczki i wazony z baziami.
Mogą też być fajnym prezentem śmigusowym.
Miałam duże opory, żeby pokazać plecy tej pisanki, bo jak widać na załączonym obrazku - reliefy to na razie nie jest moja mocna strona. Ale co mi tam - nie od razu Kraków zbudowano- trzeba sobie poćwiczyć.
Boki pisanki ozdobiłam kropkami patyny, metodą pstrykania ze szczoteczki do zębów ( starej! nie mojej!). Dało to efekt naturalnego zabarwienia, jak na indyczym jaju.
Tutaj zastosowałam zwykłe cieniowanie i delikatny relief na bokach. Na spodzie przykleiłam płaskie koraliki. które świetnie zastępują nóżki i pasują do całości. Można przykleić też guziki albo filcowe podkładki do mebli.
Tutaj, jak widać, zwykły decoupag,cieniowania i konturówka. Zanim narysowałam siateczkę to boki jajka również popstrykałam kropkami. Wszystkie jajka na koniec pokryłam żywicą szklącą, która daje pracy piękny połysk i gładkość.
A to pierwsze, czerwone zrobione jest z obciętych płatków sztucznej chryzantemy, która mi się pętała po koszyku jeszcze od jesieni. Można je przyczepiać szpilkami albo kleić klejem. Należy tylko pamiętać, żeby pracę zaczynać od czubka. Spód podkleiłam listkami i zainstalowałam w małej podstawce pod doniczkę.
Mam nadzieję, że uda mi się w końcu zrobić przestrzenne kompozycje, które grzecznie czekają w pudle od zeszłego roku.
No - leńtropia....
Leńtropia? Czyli, że w tym roku tylko milion jajek, a nie 5 milionów? ;P
OdpowiedzUsuńNo cóż.....może poważnieję.... ;P
Usuń