obrazek

sobota, 7 marca 2015

Stan zapalny.





Człowiek przeziębiony nie powinien zabierać się do roboty, co widać na załączonym obrazku.



Latałam, latałam i sobie wylatałam zapalenie oskrzeli. Uziemiona w domu wymyśliłam sobie, że podgonię trochę robotę. Niestety nie wzięłam pod uwagę wstrząsów targających moje płucka przy kaszlu i kichaniu, więc udało mi się spaprać całkiem ładne serduszko.

Zabrałam się zatem za renowację organizmu. Odezwała się we mnie babka-zielarka i do grzecznie branych antybiotyków włączyłam zioła i przetwory, których fajny zapasik zebrałam latem. Opłaciło się latanie po krzakach.

Do picia robiłam sobie napój z przetartego rokitnika i wody, żeby uzupełniać witaminę C.
Na śniadanko - bułka z miodem, żeby pogonić bakterie.
Do gorącej herbatki ziołowej dodawałam cukru utartego z kwiatami czarnego bzu, bo działa wykrztuśnie.
Syrop robiłam z korzenia selera i czerwonej cebuli z miodem.
Trzy dni i przestałam rzęzić - fajnie. Z dziką uciechą wróciłam do pracy, bo kompletnie ogłuszona programem naszych telewizji - wszystkich!!!- zaczynałam gadać do siebie.
Siłą rzeczy ukulało się jeszcze kilka jajek.






Te kryształki w środku to stary kolczyk, który potwierdza to ,że nie należy wyrzucać niektórych rzeczy. To mi przypomina, żeby takie przydasie pozbierać po rodzinie, bo pewnie coś tam mają i nawet o tym nie wiedzą.

A tu jajka koszyczkowe. Dół jest okręcony, przyklejanym sukcesywnie, sznurkiem bawełnianym. Pod kwiatki na szpilkach też daję trochę kleju, bo wtedy mam pewność, że nie wysuną się ze styropianu.







Po wytrąbieniu dwóch pudełek chusteczek mogłam się zabrać za decoupagowe jajeczka, bo wymagają precyzji i spokoju.











W momencie kiedy byłam wstrząsana ( nie zmieszana) okleiłam sobie papierem ryżowym mały wazonik w kształcie kuli. Potem tylko nakleiłam wzorek i powstał sympatyczny wiosenny lampionik.






Niedawno przyszło mi do głowy, że fajnym prezentem zajączkowym będzie butelka ajerkoniaku, który jak sama nazwa wskazuje, jak najbardziej pasuje do Wielkanocy. W dodatku ten żółciutki kolorek... Oczywiście butelka odpowiednio ozdobiona.






W przeciwieństwie do butelek bożonarodzeniowych, ozdobiony jest tylko dół butelki, dlatego właśnie, żeby było widać to żółte nadzienie. Z przyczyn praktyczny również. Ajerkoniak jest strasznie gęsty i może pomazać butelkę przy nalewaniu do kieliszków a tak, jak jest teraz - łatwiej ją umyć.
Jutro idę na pierwszy spacer. Nareszcie! bo stan zapalny ciała stanowczo zaczął mi się rzucać na umysł.

2 komentarze: