obrazek

niedziela, 4 września 2016

Jesienne zapasy





Jak widać nie chodzi mi o turlanie się na macie.

W tym roku opanowała mnie mania kiszenia. Wszystko przez Anielkę. Tym razem nie wariowałyśmy w Skrzyszowie z przetworami. Powściągnęłyśmy zachłanność i machnęłyśmy tylko kilka ulubionych dżemików. Oczywiście wiśnie z czekoladą, mus jagodowy i mus z czarnej porzeczki.

Tymczasem na grządkach spokojnie dojrzewały ogóreczki i pomidorki, więc miałyśmy więcej czasu na plotki, wspominki i znajdywanie nowych pomysłów na przetwory. I wtedy na stole pojawił się zeszłoroczny słoiczek tartych kiszonych ogórków. Anielka wyjaśniła, że jak ma takie przerośnięte albo bańkowate ogórasy to je w ten sposób przerabia. Stało się! Wiedziałam już co będę w tym roku magazynować.

Takie ogóreczki są kapitalnym surowcem na zupę - nie trzeba kroić kiszeniaków tylko buch! do garnka i gotowe. Robi się je trochę inaczej niż inne kiszonki. Otóż umyte ogórki trze się na tarce, na dużych oczkach w jakimś większym naczyniu. Potarte trzeba dobrze posolić i zostawić, żeby puściły sok. Potem już tylko wystarczy załadować słoiczki do pełna, dobrze ubijając, dodać do każdego ząb czosnku, gałązki kopru i kawałek chrzanu. Na wierzch dolać jeszcze pozostały sok, zakręcić i już. Takie słoiczki należy postawić w jakimś naczyniu, bo w czasie fermentacji nadmiar płynu wylewa się na zewnątrz. Moje stoją w starej blaszce do pieczenia ciasta.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła kilku eksperymentów. Do jednych słoików, miedzy ogórki, wetknęłam pomidorki koktajlowe, do drugich paprykę a do trzecich marchewkę. No i super! Pomidorki są przepyszne. Zupka ogórkowo - pomidorkowa - pychotka! A co do reszty to jeszcze nie próbowałam.

A potem w ten sam sposób zrobiłam cukinię. I wreszcie znalazłam sposób na zużycie warzywka, które lubi rozrastać się jak wariat. Okazało się, że jest równie dobra jak ogórki i szybciej się gotuje. Dobra kiszonka dla osób, które tak średnio trawią twardsze ogórki.








Jak już ruszyłam cukinię to poszłam na całość. Zrobiłam kiszoną w kawałkach ale jest do kitu, bo zrobiła się mięciutka i się rozlatuje. Ale już potarta i podsmażona na oleju jest świetnym dodatkiem do tartych buraczków. Oczywiście ma też zamrożoną i kilka słoików cukiniowego leczo z papryką i pomidorami.

A potem pojawiły się grzyby...






Tak wyglądały zbiory w Skrzyszowie. Borowiki Anielka ususzyła dla mnie w suszarce i Wigilia załatwiona!
A po powrocie pojechałam z koleżankami do naszych lasów i oto polon tej wyprawy:





Przerobiłam! Trochę zamarynowałam, trochę zamroziłam, trochę ususzyłam. Z tym suszeniem to zawsze miałam problem. Nie mam tej specjalnej suszarki. Na sznurkach też nie bardzo, bo albo spadają albo nawet pleśnieją jak pogoda nie dopisuje. W piekarniku się przyklejają do folii i zazwyczaj je spiekam na wiórki. No to tym razem wypróbowałam sposób, który stosuję przy bombkach i jajkach decoupagowych - suszenie na wykałaczkach.



Pokrojone grzybki nadziałam na wykałaczki, ułożyłam w szklankach i wepchnęłam do piekarnika. Suszyłam to w temperaturze 50 stopni, przy uchylonych drzwiczkach i na termoobiegu. Efekt jest super! Nic się nie przykleiło, odparowało pięknie i równomiernie. No to zachęcona wynikiem suszę sobie owoce na kompot wigilijny i na przekąskę.




Tu jabłuszka dosychają na parapecie, bo jest jeszcze silne słońce.
Jutro idę po gruszki i śliwki.

A tak dla przypomnienia! Pora najwyższa robić soki z czarnego bzu, Ja już mam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz