obrazek

piątek, 12 lutego 2016

Pora na cytrusy.





W związku z potwornym przeziębieniem zjadam potworną ilość witaminy C.
Znowu dopadło mnie choróbsko. Dobrze, że zrobiłam sobie zapas soków, suszonych kwiatów czarnego bzu, lipy i syropu z sosny, Co do syropu to jakoś nie byłam do niego przekonana. Wydawało mi się, że po zażyciu będzie mi się odbijać choinką, ale jakże byłam przyjemnie zaskoczona - syrop okazał się słodziutki, gęsty i przede wszystkim skuteczny. W tym roku na pewno zrobię go więcej, żeby w razie czego uraczyć rodzinkę.

Lekarstwa, moja ziołowa apteczka i odpowiednia dieta załatwiły chorobę dość szybko. Siedziałam w domu i zajadałam się cytruskami a góra skórek owocowych sobie rosła. Pomyślałam, że coś trzeba wymyślić, żeby to całe dobrodziejstwo się nie marnowało, Żadnych smażonych skórek nie robię, bo nie lubię ich smaku a poza tym pryskane i woskowane owoce średnio się do tego nadają. No to zostało mi tylko zrobić coś "stroikowego".

Wzięłam świeże łupinki pomarańczy, foremki do ciastek i powycinałam sobie z nich gwiazdki i serduszka.







Potem zrobiłam w nich dziurki i położyłam na ciepły kaloryfer, białym do dołu, bo lubią się wyginać w czasie schnięcia.Wieczorem były już na tyle suche, że przełożyłam je do pudełka. Pudło trzymam otwarte, żeby wilgoć całkiem wyparowała. Tym sposobem będę miała gotowe dodatki do zimowych stroików świątecznych. Mam nadzieję, że się nie połamią bo są dosyć kruche, ale to czas pokaże.
Teraz jest dobra pora na takie robótki, bo cytrusy są dość tanie a kaloryfery gorące. Zrobię sobie jeszcze gwiazdki z cytryn i grapefruita. Myślę, że jest już czas, żeby zrobić sobie zapas zamrożonego soku cytrynowego bo cena chyba już nie będzie niższa.

Parę mandarynek pokroiłam na cienkie plasterki, poukładałam na blaszce wyłożoną folią i wsadziłam do piekarnika, żeby odparował sok. Piekarnik włączyłam na 50 stopni z termoobiegiem i uchyliłam drzwiczki.Co jakiś czas sprawdzałam co się tam dzieje i odwracałam plasterki na drugą stronę. Kiedy się już fajnie podsuszyły przełożyłam je z folią na kaloryfer i leżały sobie tam kilka dni. Teraz mam je w pudełku ułożone warstwami na papierowych ręcznikach i mam nadzieję, że mi nie spleśnieją albo coś.




Jak widać - niektóre udało mi się przypiec. Nie chcę ich niczym pryskać bo wtedy stracą zapach.
A ze skórki z połówki mandarynki zrobiłam sobie świeczniczek










Mandarynkę przekroiłam w poprzek na pól. Łyżką dokładnie wybrałam miąższ i do pustej łupinki wetknęłam małą zakrętkę od słoiczka. Potem położyłam to znowu na kaloryfer i rano miałam gotową miseczkę.Może posłużyć jako podstawka pod świeczkę albo miseczka na łakocie - byle suche albo w papierkach.

A z robótek udało mi się jedynie przerobić lusterko z Ikei. Było w białych ramach, więc nie miałam z tym za dużo fatygi.


Po prostu dobrałam serwetkę, tak, żeby wzór pasował do wielkości ramy i przykleiłam "na żelazko. Przedtem wyjęłam lusterko z ramki i swobodnie mogłam pozaginać wycięty środek do wewnątrz. Mam jeszcze takie z czarną ramką i już mi się wykluwa pomysł na jej ozdobienie.
A teraz wracam do cytrusów bo za chwilę trzeba zabierać się za pisanki.

3 komentarze:

  1. Szybkiego powrotu do zdrowia!
    Świetnie wygląda ta ramka. Jesteś bardzo pomysłowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybkiego powrotu do zdrowia!
    Świetnie wygląda ta ramka. Jesteś bardzo pomysłowa ;)

    OdpowiedzUsuń