Ogórecznik Anielka w Skrzyszowie ładnie zasiała. No i wyrosło draństwo!
Dlaczego draństwo? Otóż dlatego, że wyrosło na ponad metr wysokości, rozrosło się w szerz, kłuło jak diabli i kompletnie nie nadawało się do jedzenia. Cały internet grzmi jak to ogórecznik doskonale nadaje się do przyprawiania potraw i jak to smakuje ogóreczkami. Nic bardziej mylnego - smakuje surową rybą a pachnie jeszcze gorzej. Ale się uparłam, bo suszone podobno zwalcza dnę, która właśnie u mnie wyszła, więc spreparowałam łobuza. Suszarkę wywaliłyśmy na podwórko i już.
Ale kwiatki ma ładne.
Kiedy już pozbyłyśmy się zielska to ogródeczek ruszył jakby pełną parą. Tak wystartowały cukinie:
A tak skończyły:
Pierwszy raz zobaczyłam jak rośnie i kwitnie bób:
W tym roku w Skrzyszowie spotkałam nowe kotki u Dorotki
A u nowej koleżanki Kasi zobaczyłam daglezję, taki rodzaj choinki, której igły pachną jak cytryna a szyszki są po prostu obłędne! Dostałam parę na już i mam obiecane jeszcze!!
Dla moich przyjaciółek zabrałam tym razem wianki. Kółka styropianowe owinęłam lamówką bawełnianą i całość ozdobiłam sztucznymi kwiatkami przyklejonymi klejem na gorąco.
A dla Anieli zrobiłam wazonik. Kiedyś Anielka znalazła w otchłani starej szafki butelkę , w której kiedyś sprzedawano śmietanę. Zabytek! Postanowiłyśmy go zachować. Oklejona papierem ryżowym i ozdobiona decoupagowo wyszła bardzo ładnie.
Resztę o Skrzyszowie następnym razem. Bo już siedzę na walizce i jadę do Krakowa. Będę kocią niańką! Fajnie!
A!! Jeszcze jedno - już są grzyby! Mirek latał co rano do lasu i takie świeżutkie mieliśmy do jedzonka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz