obrazek

czwartek, 26 września 2013

Szlachetne zdrowie...




Tytuł posta mówi sam za siebie. Mam nadzieję, że znacie ciąg dalszy - a jak nie to odsyłam do mistrza  Kochanowskiego. Wróciłam ze wsi mocno zakatarzona a tu kaloryfery nie grzeją - niestety to nie kominek, w którym można zapalić kiedy się chce.
U Anielki kominek nie tylko dawał cudowne ciepło i widok pięknych, złotych płomieni. W całym domku rozchodziły się też apetyczne zapachy suszących się grzybów, jabłek i gruszek. Jak dobrze było odpocząć po całym dniu pracy przy przetworach i w ogrodzie. Niestety, wszystko co fajne szybko się kończy. Trzeba było wracać. Oczywiście znowu miałam bagaże pełne wiejskich dobroci. Owoce, warzywa, przetwory, jajka i wspaniała kiełbasa - normalnie tylko gęsi w koszyku mi brakowało. Z żalem pożegnałam Skrzyszów i jego mieszkańców ale z nadzieją na powrót w przyszłym roku.
      A skoro z nosa cieknie to nie bardzo mogłam  latać po mieście i zrobiłam sobie "pracę na temat" czyli chustecznik. Polakierowałam go tak jak pudełka - na błyszcząco. Tylko zdjęcia nie bardzo mi wyszły, bo światło mocno się od tego odbija. Muszę się dopytać znajomego , który dużo fotografuje, jak tego uniknąć.






A teraz rzucam się w wir miejskiego życia. To znaczy w zajęcia w Klubie Seniora i Na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Lato na wsi bardzo mi się podobało ale jesieni i zimy bym nie zniosła. Jednak dla mnie nie ma to jak miasto, moje przyjaciółki - seniorki , kino, teatr i podróże.                                                         


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz