Jeszce niedawno cieszyłam się, że zakwitły już moiki.
Ci ze Ślaska wiedzą co to za kwiatki a reszta niech sobie poszuka w googlach. To maleństwo zwie się po prostu podbiał pospolity. Rośnie to to byle gdzie, na ugorach i jest taką naszą wiosenną gwiazdką. W dodatku jest bardzo porządną roślinką leczniczą.
Schowałam kozaki, szaliki i kurtki. A za kilka dni cały ten nabój wyciągałam z powrotem.
Chcieliśmy białe święta - no to były. A co z tego, że nie te, co trzeba. Wyszło jeden do jednego,
Przyrody jednak nie da się oszukać. Ptaki zaczęły sobie coraz głośniej śpiewać a kwiatki powyłaziły z ziemi i dalej to już poooszło! Złapałam więc aparat i ruszyłam na łowy.
Widać, że wierzba płacząca rozwija sobie pączki i zaczyna być zielono.
Na pustym trawniku przed moją klatką zakwitły grupowo krokusy. Całkiem niespodziewanie, bo nie wiedziałam, że przeniosłam ich cebulki z innymi sadzonkami, które dostałam od koleżanki. A potem w domu zakwitły mi malutkie żonkile. W sam raz na święta.
Podobny, ale w koszyczku zrobiłam w prezencie dla koleżanki.
Kwiatki już przekwitły, więc cebulki po prostu przesadzę na trawnik i mam nadzieję, że w przyszłym roku zakwitną.
W końcu przestałam latać po ugorach, bo zimno się zrobiło okropnie i zaczęłam wymyślać czym by się tu zająć. Niestety melodii do roboty to ja nie miałam.
I dalej nie mam...
No to pokażę chociaż to, co zrobiłam wcześniej. Gdzieś tam, między pisankami, zrobiłam prezenty dla brata i bratowej.
Butelkę zacnego trunku dla Jurka ozdobiłam perłową pastą i papierem ryżowym. Kropki maskujące krawędź to perła w płynie.
Pojemnik jest oklejony białym papierem ryżowym i delikatną serwetką z białym tłem. Ważne jet to, żeby papier był dopasowany do tła serwetki bo wtedy nie widać pozostałości których nie wytniemy.
Do pojemnika wsypałam niebieską sól kąpielową i razem ze świecami tworzy malutkie spa.
Mam nadzieję, że Irenka się już porelaksowała.
Pamiętacie moje podstawki quillingowe? Właśnie znalazłam fantastyczne świeczki, które kolorystycznie i wymiarowo pasują do nich jak ulał. Jak na moje zamówienie.
Motylki po prostu wbiłam na szpilkach. Teraz to ma sens.
A wiosna w końcu cichcem przyszła. Wszystkie drzewa kwitną i robi sie cudnie. W tym roku zdążyłam na kwitnienie japońskiej wiśni. Nie dziwi mnie już fakt, że Japończycy mają na tym punkcie hyzia i że czas kwitnienia wiśni jest u nich świętem narodowym.
Szkoda tylko, że drzewo nie jest odpowiednio pielęgnowane i przycinane bo efekt byłby jeszcze lepszy. Ale co tam - i tak jest pięknie. Polecę tam jeszcze raz bo pewnie rozkwitło już więcej kwiatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz