To nie jest żadna kartka - to jest prawdziwe ciasto - mech z granatem, które zrobiłam na Wielkanoc.
Było przepyszne.
Matko jedyna! Tak dawno mnie tu nie było, że powinnam zostać zapomniana, zakopana a przedtem gwizdnięta łopatą w łeb. Pora się zrehabilitować.
Będzie trochę o jedzonku bo mi się parę fajnych rzeczy trafiło ostatnio. Powyższe ciasto stanowi hit. Robi się je łatwo, smakuje bezbłędnie i długo trzyma świeżość. Ozdabiać można przeróżnie ale najlepiej smakuje z wyrazistymi owocami, bo to dodaje smaku i ładnie wygląda. Drugą wersję zrobiłam z mandarynkami z puszki.
A to sałatka Monisi. Prosta i smaczna - brokuły, sałata, rzodkiewka. To wszystko polane tajemniczym sosem na bazie jogurtu z dodatkiem cytryny, miodu i czegoś jeszcze, ale nie pamiętam co to było. Ważne, że było pyszne, tym bardziej, że całość wieńczyły prawdziwe wiejskie jajka. Widać różnicę, co?
Moje lenistwo wynikło z tego, że pracownia została schowana. Dom przystrojony świątecznie bardzo ładnie się prezentował i kompletnie nie chciało mi się chować moich wszystkich cudeniek. Szkoda, że mam takie małe mieszkanko. Cierpię na chroniczny brak miejsca.
Jednak znalazło się coś, co zmusiło mnie do pracy. Na Wielkanoc dostałam ręcznie robioną, prześliczną kartkę.
No i mnie wzięło! Już dawno maiłam kupione różne materiały kartkowe, bo koleżanki w klubie na pęczki produkowały kartki quillingowe, co mnie nie bardzo brało, ale przy okazji kupiłam sobie to i owo. Najpierw odwiedziłam parę stron internetowych, potem sprawdziłam sklepy z materiałami do cardmakingu i dokupiłam co nie co. Poszperałam w moich zapasach i stworzyłam całkiem niezłą bazę do produkcji. A, że zaczął się sezon komunijno - ślubny, to miałam jak znalazł.
Do zrobienia takich kartek nie trzeba profesjonalnych dodatków. Papier zaproszeniowy można kupić na sztuki, kwiatki są pasmanteryjne albo zrobione ozdobnym dziurkaczem. Do tego parę koralików, trochę koronki, wstążek ... i już.
Koleżankom się spodobały, więc sypnęły się zamówienia. Tym razem jednak popracowałam z gotowymi dodatkami - tekturkami odpowiednimi do okazji.
Muszę jeszcze opanować technikę robienia zdjęć. Na płasko wychodzą z dziwną perspektywą a na stojąco nie mam odpowiedniego tła.
A z tej kartki jestem wyjątkowo zadowolona:
Ostatnio moja koleżanka Lidka podpowiedziała mi, że niedaleko jest taki mały punkt ksero-drukarski, gdzie można sobie wydrukować co tylko dusza zapragnie i w dodatku tanio. Oczywiście zaraz tam poleciałam i - wow! super sprawa - moje kartki dostaną dodatkową oprawę w postaci kolorowych nadruków i tekstów. Teraz muszę tylko poszukać czegoś odpowiedniego, napisać to fajną czcionką, wrzucić kolor i gotowe. Kocham te wszystkie przenośne ustrojstwa.
Wiosna w pełni! Własnie dostałam od koleżanki Jadzi miodzik z mniszka. Mnie się udało przegapić odpowiedni moment i nici z próby, ale Jadzia była akurat na wsi i ma miodzik bardzo eko. Jest pyszny. Jednym słowem czas polecieć w jakieś krzaki.
Jutro lecę z niezawodną Irenką zbierać młode pędy sosny na syrop na kaszel.
Ale o tym już następnym razem. Obiecuję, że szybciutko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz