obrazek

niedziela, 27 października 2013

Targi z niespodzianką




Dzisiaj nie będzie nic o pracach plastycznych, kuchni i przetworach. Jestem wypchana po dziurki w nosie wrażeniami z Targów Książki w Krakowie.


Dzięki mojej córce i jej przyjaciółkom znalazłam się w Krakowie na targach książki. Miałam nadzieję kupić parę pozycji, których nie udało mi się zdobyć na targach w Katowicach. Niestety było tam bardzo mało wydawnictw, a o zdobyciu jakiegokolwiek autografu można było zapomnieć, bo po prostu nie było autorów.

Pogoda w Krakowie była piękna, humory dopisywały tak, że nawet korki, nieziemski ruch na drogach i kłopoty z parkingiem nie były w stanie nas zniechęcić. Zadowolone weszłyśmy do hali targów i ...  szok. Niesamowity tłum ludzi kłębił się wokół ciasno ustawionych stoisk wydawniczych, gorąco i duszno, chaos i komunikaty o zagubionych dzieciach - ratunku! Na szczęście po kilku chwilach udało nam się połapać, ze wszystko jest ładnie oznaczone i opisane, więc mogłyśmy się zająć łapaniem swoich okazji.
Ściskając w objęciach książkę Marii Czubaszek ustawiłam się w dłuuugiej kolejce po autograf i poczułam, że powinnam tu być w kilku osobach, bo  przy prawie każdym stoisku ktoś podpisywał książki i pewne było, że wszędzie nie zdążę. Zrobiłam tak, jak inni kolejkowicze - po prostu na zmianę lecieliśmy do innych stoisk, żeby chociaż strzelić jakąś fotkę.

Beata Pawlikowska!

Ryszard Kalisz!

Bosy Cejrowski

Andrzej Pilipiuk

W końcu doczekałam się - przysiadłam się do stolika pani Czubaszek i dostałam autograf. Zdążyłam nawet zamienić z nią kilka zdań. Potem szybko wskoczyłam na wcześniej zajęte miejsce w kolejce do Janusza Głowackiego. Ciekawa jestem jego najnowszej książki - "Przyszłem". Niedawno obejrzałam film o Lechu Wałęsie, do którego Głowacki napisał scenariusz, a ta książka jest właśnie o tym jak on powstawał.Tutaj też kilka miłych słów od autora, fotografia i dalej, przedzierając się przez tłum, do innego stoiska. Niestety nie udało mi się zdobyć autografu pana Jerzego Iwaszkiewicza - po prostu się spóźniłam i figa. Uwielbiam jego felietony, dlatego niestety muszę kupować Vivę, żeby je sobie przeczytać. Fajnie, że w końcu ktoś je wydał. Tytuł - zabawny i zarazem dość zagadkowy - "Kot w pralce".

Maria Czubaszek

Janusz Głowacki

Przyduszona i spocona jak mysz, z torbą książek , postanowiłam już spokojniej pooglądać resztę stoisk, napić się jakiejś kawy i koniecznie gdzieś usiąść. Nawet szybko udało nam się nawzajem odnaleźć i powymieniać wrażeniami ale równie szybko pognałyśmy w poszukiwaniu dalszych.
Bardzo mi się spodobało stoisko z Kaszub. Piękne albumy, mapy, książki historyczne i klasyka w większości wydane w języku kaszubskim - fantastyczne. W ramach promocji były dostępne płyty nagrane oczywiście po kaszubsku. Mam taką i ciekawa jestem czy cokolwiek zrozumiem. Jako Ślązaczka wiem, że może to nie być łatwe.





Napojona kawusią, uzbrojona  w aparat fotograficzny, kolejny raz  dała nurka w tłum. Trochę mi zeszło przy stoiskach z literaturą dziecięcą - niesamowita ilość pięknych, kolorowych i ciekawych książek kusiła i przyciągała. Potem stoiska z literaturą religijną i kolejna niespodzianka - Ojciec Leon Knabit. Ten cudowny staruszek bez jakiegokolwiek śladu zmęczenia z uśmiechem którąś tam godzinę podpisywał książki, aż miło się robiło na taki widok.
Wędrując wśród książek, obserwując ludzi i z ciekawością odczytując tabliczki z nazwiskami autorów zobaczyłam cały regał  książek Gałczyńskiego i o Gałczyńskim. Matko! Nie posiadałam się z radości - to mój ukochany poeta! Z wielką przyjemnością wzięłam do ręki tomik "Dzikie wino" i wtedy usłyszałam cicho wypowiedzianą  wiadomość, że to nowość. Spojrzałam - i świat się dla mnie zatrzymał - na krzesełku, przy stoliku siedziała sama Kira Gałczyńska! Zatkało mnie kompletnie. A ta śliczna, drobniutka starsza Pani zaprosiła mnie z uśmiechem do stolika i zielonym (!) atramentem wypisała mi piękną dedykację. Uprzejmy pan, który towarzyszył pani Kirze widząc moje, trochę nieprzytomne, zachowanie, wziął mój aparat fotograficzny i zrobił nam zdjęcie. Podziękowałam  serdecznie i żegnana ciepłym uśmiechem pani Kiry, ciągle nie mogąca uwierzyć we własne szczęście, poleciałam szukać córki i jej przyjaciółek, żeby podzielić się z nimi swoim szczęściem.

Z Kirą Gałczyńską

Świat znów stał się piękniejszy. Dziękuję Mistrzu Konstanty!

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję - już planuję polowanko w przyszłym roku :)

      Usuń
  2. Chociaż do organizacji Targów nie przyłożyłam ani pół łapy, to cieszę się ogromnie, że wrażenia (mimo duchoty i ścisku) pozytywne. Zapraszam częściej, na przykład na rewanż "przetworowy" ;)

    OdpowiedzUsuń