obrazek

sobota, 11 stycznia 2014

Głupia pogoda...





Zdjęcie nie przedstawia pogody ale zupełnie co innego - po prostu lubię zaczynać wpis od fotografii a ta mi się podoba.


Zdjęcie jeszcze takie świąteczne - przedstawia doniczkę a właściwie osłonkę na doniczkę z Ikei, którą ozdobiłam decoupagiem. Bardzo ładnie prezentuje się w niej gwiazda wigilijna. Niestety w tym roku jej nie miałam bo najpierw było za wcześnie i za ciepło a później były już tylko bardzo marne zdechlaczki, więc nie było w czym wybierać.

Ogólnie to ładną wiosnę mamy tej zimy. Na trawniku przed klatką schodową zaczęła się tak jakby zielenić trawa a stokrotki rosną jak oszalałe. U was zresztą pewnie tak samo. Podobno śnieg ma być już w tym tygodniu ale jak nie dotknę to nie uwierzę. Teraz przez tę porąbaną pogodę bez przerwy mam katar i chrypkę. Ciągle próbuję nowych sposobów na pozbycie się jednego i drugiego. Na chrypkę jest oczywiście niezawodny sok z selera ale wierzcie mi - już chyba wyczerpałam na niego limit na cały rok.

Katar podobno nieleczony trwa siedem dni a leczony- tydzień. U mnie zostały przekroczone wszelkie terminy. Na szczęście znajoma przypomniała mi o sposobie, który sama kiedyś wykorzystywałam. Jest to kąpiel w soli bocheńskiej. Sól można kupić w aptece - jest niedroga - ok. 8 zł. Do gorącej kąpieli dodać kilka łyżek soli i posiedzieć tak z 10 - 15 minut. Naprawdę pomaga - już po dwóch zabiegach poczułam się znacznie lepiej.

W związku z tym katarem nie latam po mieście, więc mam więcej czasu na pitraszenie dań, których nie chce mi się robić. Ostatnio zrobiłam sobie coś w rodzaju smażonych knedli. Ciasto robi się takie jak na kluski śląskie. Dla tych, którzy nie wiedzą jak - podaję przepis:

gotowane ziemniaki - ilość według potrzeb
mąka ziemniaczana,
1 jajko
sól

Ugotowane ziemniaki przecisnąć przez praskę albo zmielić, poczekać aż trochę przestygną . Potem, jakby to powiedzieć?- uklepać , ugnieść,wyrównać?- je w misce i podzielić na cztery części. Jedną ćwiartkę wyjąć na chwilę na bok  i w to miejsce wsypać tyle samo mąki ziemniaczanej, żeby poziom wszystkiego był taki sam. Wbić jajko, posolić i wyrobić na gładkie, jednolite ciasto. W ten sposób kluski zawsze się udają i nie są ani twarde ani się nie rozgotowują. A jeszcze jedno -kluski gotować w osolonej wodzie. 

Na knedle ciasto trzeba mocniej przyprawić ale bez przesady. Można je formować turlając albo zrobić wałek i kroić go w plastry, niezbyt grube. Potem lekko spłaszczone krążki należy kłaść na rozgrzanym tłuszczu na patelni i smażyć na złoty kolor. Jak komuś się chce to może zrobić takie knedliki nadziewane i to zarówno na ostro - mięskiem, żółtym albo pleśniowym serem albo np. ze śliwkami. Do tego surówka albo buraczki i mniam, tym bardziej, że ciasto zabezpieczone przed wysychaniem można przechowywać w lodówce kilka dni.

Mam jeszcze do zrobienia bigos, bo zamrożonych resztek różnych różności trochę mi się już namnożyło po tej ilości świąt jak nam się trafiła.

2 komentarze:

  1. Brzmi prosto, więc chyba spróbuję. Przy okazji pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za pozdrowienia :) Ciekawa jestem jak wyjdzie :))

    OdpowiedzUsuń