obrazek

sobota, 15 lutego 2014

Nadrabianie zaległości





Totalnie wiosenna pogoda sprawiła, że się wyplątałam z włóczki, wyciągnęłam na światło dzienne farby, pędzle i kleje i zabrałam się do decoupagu.




Na pierwszy ogień poszedł dawno obiecany chustecznik. Moja prawie synowa Monisia wybrała jeden z moich ulubionych wzorów więc fajnie mi się pracowało. Pudełko jest przeznaczone dla młodej dziewczyny więc postawiłam na klasykę - jednolite, kremowe tło i delikatne róże.

A jak już miałam pod ręką  wszystko do malowania to postanowiłam trochę poeksperymentować. Już dawno chodziło mi po głowie wykorzystanie suszonych roślin. Kiedyś bawiłam się suszonymi roślinami ale do robienia bukietów, obrazków i kartek. Wymyśliłam wtedy serwetki z naklejonymi kompozycjami, które laminowałam na gorąco w laminarce. Bardzo się podobały i praktycznie cała rodzina i znajomi mieli fajne, nietypowe podkładki pod cokolwiek. Muszę przeszukać zakamarki to może gdzieś znajdę jakiś egzemplarz. Wykorzystywałam do tego gotowe ażurkowe serwetki pod ciastka. Zielsko suszyło mi się prawie we wszystkich książkach a w końcu dorobiłam się specjalnie zrobionej prasy do kwiatków. Nauczyłam się wtedy jakie rośliny są trwałe i co warto suszyć na bukiety a co "na płasko".

W zeszłym roku, wiedziona jakimś impulsem, ususzyłam trochę roślinek. Właściwie chciałam je wykorzystać do zrobienia biżuterii ale na razie nie mam pomysłu a najpierw trzeba sprawdzić jak się będą zachowywały przy lakierowaniu. Wybrałam sobie słoiczek po kawie bo ma fajną zakrętkę i popaćkałam go pastą strukturalną. Potem przykleiłam paprotki. kiedy już wszystko ładnie wyschło zabrałam się za lakierowanie. No i okazało się, że nie jest to takie proste bo łodyżki nie chciały się zatapiać w lakierze a sam lakier wpychał się pod liście.






Wygląda to nieszczególnie ale jak na pierwszą próbę to ujdzie. Dodatkowym aspektem sprawy jest to, że dzięki takim ozdobom mam zachowane wspomnienie okoliczności zebrania takiej roślinki - miły wyjazd, spacer, wycieczka czy inna okazja. Te paprotki zebrałam w czasie grzybobrania, na które zabrała mnie moja koleżanka Anielka i jej mąż Edek. Piszę tak dokładnie bo byłam jeszcze na grzybach z inną koleżanką Anielką i jej mężem Mirkiem ale tam zbierałam wrzosy do suchego bukietu.

W tym miejscu koniecznie muszę pozdrowić moją stałą czytelniczkę - Agnieszkę - córkę pierwszej Anielki, która w dalekiej Irlandii czyta mojego bloga
- Cześć Agnieszko :) dzięki, mnie odwiedzasz :). Fajnie wiedzieć, że ktoś czeka na nowe wpisy.




Zrobiłam sobie butelkę bo tego nigdy nie ma za dużo jak się robi nalewki. Będzie jak znalazł na lato. Mam jeszcze na warsztacie dwa słoiki i dwie butelki. No i to będzie na razie dość bo idzie Wielkanoc i trzeba się zabierać za jajka i zające.
A teraz lecę oglądać olimpiadę bo nasi znowu mają złoto - kto to u diabła jest ten Bródka? A za chwilę będzie skakać Kamil Stoch. Oj - będzie się działo :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz